Tutaj gramy głównie w naszą wersje "Plotkary" ale również i inne ciekawe gry RPG.
Pysio
Offline
Słoneczko
Enzo zaproponował moim rodzicom, że możemy pojechać oddzielnym samochodem ale oni uparli się, że przecież wspólna droga jest najfajniejsza. Nawet nie dyskutujemy.
Wsiadamy na ostatnie siedzenie w 9 osobowym samochodzie. Po drodze mamy jeszcze zgarnąć dziadków od strony mamy i siostrę taty, ciocię Rimę.
Ponieważ siedzimy z tyłu poza zasięgiem wzroku rodziców pozwalam sobie na złapanie Enzo za rękę. Uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam uśmiech. Cieszę się, że jedzie, a jednocześnie mu współczuję bo będzie musiał na dłuższą metę wytrzymać z moją rodzinką.
Mama ciągle trajkocze o wszystkim i o niczym, a my siedzimy cicho i udajemy, a przynajmniej ja, że słuchamy.
Po jakimś czasie wsiada ciocia, witamy się. Ciotka Rime jest o cztery lata młodsza od mojego taty, co daje jej 41 lat. Zdecydowanie dobrze się trzyma patrząc na nią i na moją mamę, która jest o rok od niej młodsza (40 lat), można stwierdzić, że ciotka jest młodsza od niej. W sumie wszyscy z rodziny taty dobrze się prezentują.
Kolejny przystanek i do samochodu gramolą się babcia, Li oraz dziadek, Robby. Ciocia przesiada się do nas do tyłu i muszę puścić dłoń chłopaka.
- Nowa twarzyczka! - mówi babcia kiedy ruszamy. - Witaj kochaniutki. - uśmiecha się do niego ciepło po czym patrzy na mnie. - Kiedy twoja matka - babcia nie przepada za mamą ale to szczegół - powiedziała mi, że zabierzesz ze sobą przyjaciela - obrzuca Enzo znaczącym spojrzeniem - to nie mogłam się już doczekać. - wyciąga rękę do mojego "przyjaciela" - Na prawdę miło cię poznać kochanieńki. Możesz mówić mi babcia Li bo po pani czuję się staro! - śmieje się babcia.
Ostatnio edytowany przez Lena Carson (2017-08-09 12:33:52)
Offline
Pysio
Uśmiecham się, ale jestem opanowany. Bywałem z moją rodziną już w gorszych sytuacjach.
- Niezmiernie miło mi poznać - mówię ściskając kobiecie rękę z uśmiechem. Tak i grzeczność Enzo, "i prostuj się!" dodaje głos mojej matki głowie.
Offline
Słoneczko
Babcia kiwa głowa.
- Za moich czasów to się mówiło chłopak, Lenko. - zwraca się zdrobniale do mnie babcia, a ja czuję jak płoną mi policzki.
- Ale babciu... - zanim zdążę dokończyć przerywa mi.
- Ty mi tu oczów nie mdlij. Widać na kilometr żeś zakochana. - rzuca babcia i siada prosto.
Offline
Pysio
Rzucam Lenie roześmiane spojrzenie. Potem wracam do jej babci.
- Hmm... Jestem tylko jej przyjacielem - przypominam, śmiejąc się z takich przypuszczeń. Potem patrzę na rudowłosą z miną "ratuj słońce!" ukrytą za uśmieszkiem.
Offline
Słoneczko
Mam zamiar się odezwać lecz babcia mnie wyprzedza.
- Jacy uparci... - mówi przeciągle, a my wybuchamy śmiechem. Zerka na nas przelotnie.
Sytuację ratuje tata.
- Mamo... Obje zakochani tylko, że nie sobie. - mówi rozbawiony.
cieszę się, że się wtrącił.
Znając babcię własnie zapisuje sobie w głownie, że musi o tym porozmawiać. Za to ja zapisuję, że będę musiała ściśle unikać tematu.
- No dobrze,dobrze... - macha zbywając ręką.- To od kiedy się znacie i skąd? - zwraca się do Enzo.
Offline
Pysio
- Właściwie od małego - śmieje się. - Jak daleko bym pamięcią nie sięgnął, to z Leną i kilkoma naszymi przyjaciółmi znamy się od zawsze - tłumaczę. - Jakoś tak wyszło, że musieliśmy się spotkać i zaprzyjaźnić na wieki - kończę z autentycznym uśmiechem.
Offline
Słoneczko
- Jakoś tak wyszło - powtarzam po nim. -Albo się jest naszym przyjacielem albo wrogiem. - śmieje się.
- Tak, cała szóstka jest prawie nierozłączna. - mówi mama.
Zaczyna się nudna rozmowa typu: a my byliśmy tam,widzieliśmy to i słyszeliśmy o tamtym.
Zamykam oczy i opieram głowę o szybę.
Nawet nie wiem kiedy zasypiam, a kiedy się budzę jestem przykryta bluzą Enzo. Rozglądam się po aucie. Wszyscy śpią, no oprócz taty który prowadzi i ma słuchawki na uszach (nie potrafi się skupić w ciszy). Patrzę na chłopaka siedzącego obok mnie z myślą, że będę mogła na niego popatrzeć lecz napotykam na jego czujne spojrzenie.
- Nie śpisz? - pytam szeptem. Prostuje się i oddaje mu bluzę.
Offline
Pysio
- Tylko przymknąłem oczy - rzucam roztargniony. Odsuwam od siebie bluzę, kiedy chce mi ją zwrócić. - Możesz spać dalej. Bałem się, że zarzniesz... - gryzę się w język by nie powiedzieć "słońce". - Mamy przed sobą jeszcze kawałek drogi - zauważam.
Offline
Słoneczko
Kiwam głową i przecieram zaspane oczy.
- To przez tą głupią szybę. - mówię i opieram głowę na jego ramieniu. Okrywam się bluzą. Ziewam. - Ty też się prześpij bo będziesz nie do życia jak dojedziemy. - dodaję odrobinę rozbawiona.
Offline
Pysio
- Spokojnie... - chciałem powiedzieć, że dam radę, ale w tym momencie ziewnąłem. - Dobrze, może się zdrzemne - zgadzam się i udając, że się schylam do torby po słuchawki i odtwarzacz MP3 całuję przelotnie Lene w policzek. Całe szczęście wszyscy śpią.
- Branoc... - mówię znów ledwie się powstrzymujać przed dodaniem "słońce"
Offline
Słoneczko
- Dobranoc, Enzo. - zamykam oczy, a na mojej twarzy gości szeroki uśmiech. Wtulam się w jego ramię i pod bluzą splątuje nasze palce. Dopóki nie usnę zataczam kciukiem małe kółka na jego dłoni.
Offline
Pysio
Uśmiecham się czując ten drobny, ale przyjemny gest. Chciałbym dalej czuwać, ale czuję zmęczenie, tak długo już ignorowane.
Offline
Słoneczko
Budzę się na długo przed resztą i wyglądam przez okno co jakiś czas spoglądając na pysia. Uśmiecham się pod nosem.
- Uwielbiam to miejsce... - mruczę pod nosem. Jest tu na prawdę pięknie.
Spostrzegam, że dziadek już nie śpi dopiero kiedy się odzywa. Jego głos jest nieco o chrypiały ale przyjemny.
- Zawsze tak tu było. - mówi ze szczerym uśmiechem. Również się uśmiecham.
Paręnaście minut później tata zatrzymuje auto i ściąga słuchawki z uszu.
- Jesteśmy! - mówi wesoło choć słychać w jego głosie zmęczenie.
- Enzo. - dotykam ramienia chłopaka,l a on otwiera oczy. - Jesteśmy. - zerkam na ciocię, która śpi jak zabita. Jej włosy też są rude i wszyscy mówią, że jestem do niej bardzo podobna. Jeśli mam tak wyglądać w jej wieku to będę bardzo zadowolona.
Offline
Pysio
Szybko mrugam oczami i wyjmuję słuchawki z uszu. Wysiadamy i prawie czuje, jak nogi niczym harmonijka prostują się po długim zginaniu w samochodzie. Biorę w płuca łyk świeżego i uśmiecham się.
- Już zapomniałem jak pięknie jest w górach - westchnąłem i wyparuje się w domek letniskowy. - Niesamowicie pięknie... - powtarzam. Siłą woli nie przygarniając do siebie ramieniem Leny.
Offline